Mistrzostwa Świata w surfingu: pierwszy w historii medal dla Japonii

  • Dodał: Remigiusz Nowak
  • Data publikacji: 19.09.2018, 11:55

Niestety, nasz kraj nie wystawił w tym roku reprezentacji na Mistrzostwa Świata, a zawody już w konkurencji panów przyniosły pewne niespodzianki. Medalu nie zdobył żaden z reprezentantów Australii czy USA, pierwszy krążek w historii na swoje konto dopisała Japonia.

 

Formuła zawodów jest bardzo zawiła. Poza główną drabinką w rywalizacji obowiązuje rozbudowany system repesaży, pozwalający przegranym ponownie stawać do walki o dobre pozycje. Konia z rzędem temu, kto w kilka chwil rozszyfruje, na czym polega ten system, zgoła odmienny od najbardziej prestiżowego dla miłośników morskiej fali World Surf League.

 

Dla amatora surfingu jednak nie system, a same zmagania zawodników są najważniejsze. Tutaj na ustach wszystkich jest głównie Kanoa Igarashi, który jako pierwszy zdobył krążek dla kraju Kwitnącej Wiśni. Reprezentanta gospodarzy wyprzedził wprawdzie Argentyńczyk Santiago Muniz, ale i tak wyczyn Japończyka jest szeroko opisywany. Podium uzupełnił jeszcze Peruwiańczyk Mesinas i tym sposobem nacje powszechnie kojarzone z tym sportem zostały bez medalu w konkurencji mężczyzn.

 

Zwycięzca zawodów nie brał udziału w żadnych dodatkowych potyczkach. Być może nie szedł jak burza, pokonując zdecydowanie wszystkich rywali, jednak cały czas jego wyniki zapewniały mu pozycje, dzięki którym awansował bezpośrednio do kolejnych faz rozgrywek. Najpierw w pierwszej rundzie lepszy był Ray Hernandez, jednak z grupy dalej przechodziło dwóch sportowców. Później na poszczególnych szczeblach zawodów lepszymi wynikami legitymowali się jeszcze Taro Watanabe na trzecim poziomie oraz Igarashi na szóstym. Wspomniany Japończyk do finału także dotarł bezproblemowo, przed końcowymi rozstrzygnięciami tylko raz miał gorszy wynik od rywala.

 

Bardziej musiał się natomiast postarać Lucca Mesinas. Peruwiańczyk raczej zajmował w swoich grupach drugie miejsca, w piątej rundzie zajął ostatnią czwartą pozycję, co zmusiło go do udziału w repasażach od ósmego poziomu. Ostatecznie doszedł do ostatniego, dziesiątego barażu, w którym zwycięstwo pozwoliło mu na udział w wielkim finale. Razem z nim o powrót do głównego turnieju walczył Shun Murakami, Japończyk jednak odparł w szóstej rundzie i zaliczył tylko ostatni repasaż.

 

Finał miał więc w składzie dwóch Japończyków, Peruwiańczyka i Argentyńczyka.  Panowie notowali dobre wyniki, a po zsumowaniu dwóch najlepszych prób okazało się, że najlepiej wypadł Santiago Muniz z Argentyny. Niecały punkt mniej od niego uzyskał Japończyk Igarashi, a najniższy stopień podium dla Mesinasa, który swoją drogą zaliczył tylko dwie punktowane próby. Smakiem tym razem musiał się obejść rodak srebrnego medalista, Murakami.

 

Do rozegrania są jeszcze zawody pań oraz drużynowe Aloha Cup. Mistrzostwa potrwają do 22 września.