Okiem wioślarza (4) - Maria Wierzbowska

  • Data publikacji: 29.07.2018, 12:52

Maria Wierzbowska - polska wioślarka, wicemistrzyni świata i Europy z 2017 roku w konkurencji czwórki bez sternika. Olimpijka z Rio de Janeiro z 2016 w konkurencji dwójki bez sterniczki.

 

Rafał Gawryński: Jak zaczęła się Pani przygoda z wioślarstwem? Czy przed wiosłami uprawiała Pani inne sporty?

 

Maria Wierzbowska: Moja rodzina posiada silne „sportowe korzenie”. Rodzicie dbali o to, abym od najmłodszych lat prowadziła aktywny tryb życia, a zwłaszcza zachęcali mnie do bliskości ze sportami wodnymi. Zaczęłam trenować regularnie już w wieku 6 lat. Rozpoczęłam wtedy naukę w szkole podstawowej nr 5 z oddziałem sportowym. Rodzice zapisali mnie do klasy pływackiej, a ja od samego początku zafascynowałam się ta dyscypliną. Gdy skończyłam etap edukacji w szkole podstawowej, aby kontynuować treningi pływackie zapisałam się do klubu pływackiego K.S Korona Kraków. Intensywność treningów i zawodów zdecydowanie się zwiększyła. W między czasie moja starsza siostra Anna zaczęła trenować wioślarstwo w klubie AZS AWF Kraków. Często po swoich pływackich treningach przychodziłam razem z rodzicami na przystań wioślarską i obserwowałam zawodników oraz ich treningi, chłonąc panującą tam atmosferę. Pamiętam, że za każdym razem byłam coraz bardziej zaciekawiona tym sportem, pragnęłam samodzielnie wsiąść do łódki i popływać po Wiśle. Po negocjacjach z rodzicami i siostrą w październiku 2007 roku odbyłam swój pierwszy trening na wodzie. Od tamtego dnia wioślarstwo całkowicie pochłonęło moje życie.

 

RG: Dlaczego ostatecznie zdecydowała się Pani startować w dwójce bez sterniczki? Czy pływała Pani w innych konkurecjach?

 

Maria Wierzbowska: Decyzje na jakiej osadzie pływam zawsze podejmuje Trener Kadry. Wszystkie przechodzimy serię testów i kwalifikacji w celu wybrania najszybszego składu osady. Na początku sezonu mamy regaty kontrolne, tam wiosłujemy na mniejszych osadach, w moim wypadku jest to dwójka bez sterniczki. Na samym początku mojej wioślarskiej przygody w kategorii młodzika na Mistrzostwach Polski startowałam w czwórce podwójnej ze sternikiem oraz na dwójce podwójnej. Od pierwszego roku juniora do dzisiaj pływam na osadach długowiosłowych.

 

RG: Czwórka bez sternika w 2017 roku stała się konkurencją olimpijską i tym samym dołączyła do dwójki bez sternika. Lepiej się Pani pływa w dwójce czy czwórce?

 

Maria Wierzbowska: Zgadza się, właśnie w zeszłym roku czwórka bez sternika została włączona do konkurencji olimpijskich. Trenerzy zadecydowali, że spróbujemy zbudować taką osadę. Co w zeszłym sezonie zakończyło się dużym sukcesem. Ciężko jest porównać obie osady, ponieważ każda ma swoje dobre i złe strony, a specyfika pływania w tych łodziach jest zupełnie inna. Lubię szybko pływać, a na czwórce można osiągnąć zdecydowanie większą prędkość, dlatego będę skłaniać się do 4.

 

RG: W tym roku imprezą docelową są Mistrzostwa Świata, ale po drodze są też Mistrzostwa Europy. Czy planuje Pani wystartować w obydwu tych imprezach?

 

Maria Wierzbowska: Trenerzy zadecydowali, że będziemy startować w obydwu imprezach. Mistrzostwa Europy już za tydzień!

 

RG: Jakie cele wiąże Pani z tymi startami?

 

Maria Wierzbowska: Rok kwalifikacji coraz bliżej, co wiąże się z tym, że jest coraz więcej mocnych przeciwniczek, a rywalizacja staje się bardzo zaciekła. Liczę na to, że poprawimy nasze błędy z poprzednich startów i sięgniemy po medal.

 

RG: W 2016 roku wraz z siostrą - Anną zaliczyła Pani olimpijski debiut. Jak się Pani czuła jako olimpijka?

 

Maria Wierzbowska: Myślę, że dla każdego sportowca wielkim marzeniem jest wyjazd na Igrzyska Olimpijskie. Zdobycie kwalifikacji na Igrzyska w Rio było dla mnie podstawowym celem. Gdy udało mi się uzyskać przepustkę na olimpiadę czułam wielką dumę, że w tak młodym wieku będę mogła reprezentować Polskę w tak ważnych zawodach. Możliwość mieszkania w wiosce olimpijskiej, przebywania z atletami z całego świata jest niezapomnianym przeżyciem.

 

RG: Mało brakowało, a mogłoby Pani zabraknąć na Igrzyskach. Kwalifikację zdobyła Pani dopiero w finałowych zawodach w Lucernie i to z ostatniego miejsca. Bardziej emocjonujący występ wspomina Pani z finałowych kwalifikacji do Igrzysk czy w samych Igrzyskach?

 

Maria Wierzbowska: Oba biegi były bardzo emocjonujące, jednak start w kwalifikacjach i towarzyszące temu wrażenia na pewno zapamiętam do końca życia. W Lucernie czułam przysłowiowy „nóż na karku” I wiedziałam, że albo spełnię swoje marzenie albo cała praca pójdzie na marne. Sam start na IO był już finalnym sprawdzianem. Będąc na miejscu wiedziałam, że teraz zobaczymy ostateczny efekt naszej pracy.

 

RG: W 2017 roku została Pani wicemistrzynią świata w czwórce bez sterniczki, jednak w składzie czwórki nie było Pani siostry, która doznała fatalnej kontuzji. Po zdobyciu medalu czuła Pani wielką radość czy wdarł się też smutek, że Pani siostrze nie udało się pojechać na Mistrzostwa i zdobyć medalu?

 

Maria Wierzbowska: To jedno z tych trudniejszych pytań, bo faktycznie miałam w sobie wiele skrajnych emocji. Cieszyłam się ze swojego sukcesu, ale jednocześnie było mi bardzo szkoda Ani, bo wiem jak wiele pracy włożyła w przygotowania do tych zawodów.

 

RG: Czy myśli Pani już o kolejnych Igrzyskach w Tokio? Za rok na Mistrzostwach Świata będzie można zdobyć kwalifikację. Na dzień dzisiejszy skłaniałaby się Pani bardziej czwórce czy dwójce?

 

Maria Wierzbowska: Zdecydowanie już myślę o kolejnych Igrzyskach. Sam cykl treningowy jest przystosowany, aby szczyt formy osiągnąć na kwalifikacje w przyszłym roku. Jak wcześniej pisałam nie ode mnie zależy w jakiej osadzie wystartuje i wszystkie decyzje w tej kwesji należą do trenerów.

 

RG: Jakie są Pani najbliższe plany startowe?

 

Maria Wierzbowska: Start w Mistrzostwach Europy.

 

RG: Jakie jest Pani największe sportowe marzenie?

 

Maria Wierzbowska: Medal na Igrzyskach Olimpijskich.

 

RG: Dziękuję za rozmowę.

 

Maria Wierzbowska: Dziękuję.