Co by było gdyby nie COVID-19 (9) - 2 sierpnia

  • Dodał: Bartosz Szafran
  • Data publikacji: 02.08.2020, 09:24

To miał być ten dzień igrzysk olimpijskich, w którym rozdanych zostanie najwięcej kompletów medali - tak zwana "złota niedziela". Wygląda jednak na to, że w podziale łupów Polacy nie odgrywaliby wiodących ról. Jeden medal by nas bardzo ucieszył.

 

W Polsce niedzielna rywalizacja tak naprawdę zacząć się miała jeszcze w sobotę, bo o 23 do biegu wystartowałyby maratonki, by po mniej więcej 150 minutach dobiec na metę. W momencie przenoszenia igrzysk mieliśmy jedną kwalifikację w tej konkurencji, ale Karolina Nadolska do faworytek się nie zaliczała. W sesji porannej, która rozpocząć się miała o godzinie 2:00 odbyłby się jeszcze jeden finał - pchnięcie kulą kobiet. Tu też na medal raczej liczyć nie mogliśmy, ale dobry występ Pauliny Guby byłby mile widziany - za "dobry" uznalibyśmy miejsce w wąskim finale, to znaczy miejsce punktowane. Nasze oczy zwróciłyby się też na inną rzutnię - eliminacje bowiem zaplanowano w tej tak polskiej konkurencji, jaką jest rzut młotem kobiet. Na moment decyzji o przeniesieniu igrzysk kwalifikację olimpijską miały Anita Włodarczyk i Joanna Fiodorow, z czasem zapewne dołączyłaby do nich Malwina Kopron. Cała trójka powinna była bez większych kłopotów awansować do finału konkurencji, ale nam będą się po głowie kołatały dwa pytania. Po pierwsze czy Włodarczyk jest w stanie sięgnąć po trzecie olimpijskie złoto, czy jednak rok 2019 jest już sygnałem schyłku kariery naszej genialnej miotaczki. Po drugie czy dwie pozostałe Polki stać na olimpijskie podium? Obie zawodniczki znają smak podium mistrzostw świata, ale rywalizacja olimpijska to już zupełnie inna bajka. Odpowiedzi na nie poznalibyśmy dopiero, kiedy by przyszło rozgrywać finał, ale eliminacje mogły sporo powiedzieć o aktualnej dyspozycji Polek i ich rywalek. Ponadto w tej sesji zaplanowano eliminacje biegu na 3000 metrów z przeszkodami kobiet, 400 metrów mężczyzn (jak pobiegliby Polacy?) i skoku w dal kobiet.

 

W sesji wieczornej miało nie być eliminacji, tylko półfinały i finały. Medale miały być rozdane w skoku wzwyż mężczyzn (czy Katarczyk Mutaz Essa Barshim postarałby się o nowy rekord świata?), trójskoku kobiet i stumetrówce mężczyzn. Tu na medale raczej ciężko było liczyć, nawet o punktowane miejsca nie byłoby łatwo, chyba że któryś z naszych skoczków błysnąłby formą. Świat jak zwykle na około 10 sekund wstrzymałby oddech, gdy najszybsi ludzie świata przemknęliby jak wiatr, choć od czasu zakończenia kariery przez Usaina Bolta "to już nie to samo". Półfinały rozegrane miały być natomiast (prócz stumetrówki) na 100 m przez płotki pań, 400 metrów przez płotki panów i 800 metrów pań. Być może w każdym z tych biegów mielibyśmy swojego reprezentanta, ale szczerze mówiąc szanse na awanse do finałów nie były zbyt wielkie.

 

W nocy soboty na niedzielę pożegnalibyśmy się na cztery lata pływaniem w wydaniu olimpijskim. W ostatniej sesji na olimpijskim basenie, zaplanowanej na 3:00 rozegrane miały być finały 50 metrów dowolnym mężczyzn i kobiet, sztafety 4x100 metrów zmiennym kobiet i mężczyzn oraz 1500 metrów stylem dowolnym mężczyzn. Polskie sztafety na dziś nie mają kwalifikacji i będzie o nią ciężko nawet w przedłużonym czasie wyczekiwania na igrzyska. W sprinterskich finałach może zobaczylibyśmy Katarzynę Wasick i Pawła Juraszka, choć zdecydowanie większą szansę miał na to ten drugi. W dystansie maratońskim może zobaczylibyśmy Wojciecha Wojdaka. Tak czy owak na medale raczej nie mogliśmy liczyć, mieli o nie walczyć inni. Z pływalnią żegnalibyśmy się zapewne bez wielkich zdobyczy polskich zawodników. Jeden medal plus 2-3 finały byłyby naprawdę dobrym wynikiem. Czasy, kiedy z basenu wyławialiśmy wiele krążków już dawno minęły, obawiam się bezpowrotnie.

 

Noc z soboty na niedzielę miała być wyjątkowo intensywna dla polskiego kibica zwłaszcza w pierwszej części. Równolegle z sesją lekkoatletyczną, o 2:00 do boju przystąpić mieli nasi siatkarze. Ostatnimi rywalami w fazie grupowej mieli być Kanadyjczycy - drużyna solidna, ale powiedzmy sobie szczerze dla mistrzów świata i głównych kandydatów do olimpijskiego złota wygrana z nimi nie powinna była stanowić większego problemu. W pozostałych meczach naszej grupy zagrać mieli Włosi z Wenezuelą i Japonia z Iranem. W drugiej grupie, w której grać mieli Brazylijczycy, Francuzi, Rosjanie, Tunezyjczycy, Amerykanie i Argentyńczycy też mielibyśmy ostatnią kolejkę, po której poznalibyśmy skład ćwierćfinałów. Można się cieszyć ze stosunkowo łatwej grupy eliminacyjnej, ale z drugiej strony w ćwierćfinale przyszłoby nam zapewne zagrać z jedną z niesamowicie mocnych nacji - Francuzami, Rosjanami, Brazylijczykami lub Amerykanami. Nie chcemy nawet myśleć, że ćwierćfinałowa klątwa naszych siatkarzy nie zostałaby w Tokio odczarowana, ale... no o półfinał nie byłoby łatwo. Ale to miało być dopiero we wtorek, do tematu wrócimy za dwa dni.

 

W tym samym czasie, a jakże, o medale mieli rywalizować strzelcy. W konkurencji karabinu w trzech postawach zobaczylibyśmy zapewne Tomasza Bartnika. Jak to się mówi "szlachectwo zobowiązuje" i musieliśmy w aktualnym mistrzu świata upatrywać kandydata do olimpijskiego podium. Co prawda jak dotąd złoto z Changwon to jedyny medal tego zawodnika na poważnej imprezie mistrzowskiej (uniwersjady do takich nie zaliczam), ale może to późny (Bartnik ma 31 lat) początek pięknej medalowej serii. Bardzo tego chcieliśmy i planowaliśmy kibicować zawodnikowi Legii Warszawa nawet w środku nocy, choć często trzeba by było zmieniać kanały, lub co najmniej jednym okiem spoglądać na całoigrzyskową relację LIVE, którą jak na wszystkich imprezach multidyscyplinarnych przygotowywałaby dla kibiców redakcja sportowa poinformowani.pl (dawniej igrzyska24.pl, ig24.pl).

 

Na Enoshima Yacht Harbour wyścigi medalowe rozegrać mieli żeglarze w klasach Laser i Laser Radial. Wyniki ubiegłorocznych mistrzostw świata w tych klasach wielkim optymizmem nie napawały. Panowie nadal nie wywalczyli kwalifikacji dla Polski, panie, które przepustkę do Tokio już mają zapewnioną, a teraz w wewnętrznych eliminacjach walczą o to, która z nich pojedzie do Japonii, także nie zachwyciły swoją formą. Najlepsza z nich, Agata Barwińska mistrzowskie regaty ukończyła na 22. pozycji. Ten wynik na igrzyskach na pewno ani jej, ani nas kibiców by nie satysfakcjonował.

 

Niedziela miała być pierwszym dniem rywalizacji zapaśników na igrzyskach. W pierwszym dniu rozpocząć się miała się rywalizacja w trzech kategoriach - w stylu klasycznym mężczyzn do 60 i 130 kilogramów oraz w kobiecej wadze do 76 kilogramów. W niedzielę rozegrane miały być eliminacje aż do poziomu półfinałów, walki decydujące o rozdziale krążków odbędą się w poniedziałek 3 sierpnia. Trzeba sobie powiedzieć, że czasy medalowych żniw naszych zapaśników minęły. Część naszych czytelników zapewne nie pamięta igrzysk w Atlancie, kiedy reprezentanci tej dyscypliny wywalczyli pięć medali, w tym trzy złote, a dzięki ich osiągnięciom Polska przez chwilę była na czele klasyfikacji medalowej. W Tokio tak nie będzie, nie tylko dlatego że zapasy rozplanowano w drugiej połowie igrzysk. Naszych zapaśników nie stać na olimpijskie medale, z małymi oczywiście wyjątkami. Dla większości z nich sukcesem byłaby już sama kwalifikacja na igrzyska. Nie inaczej sprawa przedstawia się w przypadku pań. Na ostatnich trzech igrzyskach zapasy przynosiły nam po jednym brązowym medalu. Mieliśmy nadzieję, że choć tyle radości będzie i w Tokio, ale raczej nie w tych pierwszych trzech kategoriach wagowych.

 

Na ciężarowym pomoście powalczyć miały panie w kategorii do 76 kg. Niewykluczone, że w rywalizacji zobaczylibyśmy Polkę, zapewne Małgorzatę Wiejak, która w ubiegłym roku zajęła czwarte miejsce na mistrzostwach Europy, jednak ze sporą stratą do podium. W Tokio powtórka tego wynika byłaby niebywałym sukcesem, raczej nierealnym. Na planszach mieli walczyć o drużynowe medale floreciści, ale z całą pewnością nie zobaczylibyśmy w tym turnieju reprezentantów Polski. W fazę pucharową wchodziłby turniej siatkówki plażowej, miejmy nadzieję, że znalazłaby się w niej choć jedna Polska para - najbardziej liczyliśmy oczywiście tu na duet Grzegorz Fijałek/Michał Bryl, których z całą pewnością stać na medal.

 

Medal rozdane miały być jeszcze w golfie, BMX, tenisie ziemnym (czy zobaczylibyśmy w nich Polkę lub Polaka?), skokach do wody, gimnastyce sportowej i badmintonie. Zawody sportowe miały trwać w sumie od 23:30 w sobotę do około 16, blisko 17 godzin sportu na najwyższym poziomie. Ich plan wyglądał DOKŁADNIE TAK. Identycznie będzie to wyglądało w czwartek 1 sierpnia 2021, bo program igrzysk, jak już pisaliśmy codziennie, przesunięty został bez większych zmian w poszczególnych sesjach o dokładnie 52 tygodnie.

 

Bartosz Szafran

Od wielu wielu lat związany ze sportem czynnie jako biegający, zawodowo jako sędzia i medyk oraz hobbystycznie jako piszący wcześniej na ig24, teraz tu. Ponadto wielbiciel dobrych książek, który spróbuje sił w pisaniu o czytaniu.