Co by było gdyby nie COVID-19 (5) - 29 lipca

  • Dodał: Bartosz Szafran
  • Data publikacji: 29.07.2020, 09:10

Wtorek 28 lipca miał być dniem szalonej radości polskich kibiców. W kolejnym dniu olimpijskich zmagań nie doczekalibyśmy się aż tylu pięknych emocji, ale z całą pewnością nie narzekalibyśmy na nudę. Co więc nas ominęło przez pandemię koronawirusa? Zapraszam do lektury kolejnej części naszego cyklu.

 

Wczoraj liczyliśmy na dwa medale na wioślarskim torze. Dziś mogłoby być... identycznie. Medale miały być rozdane w dwójkach podwójnych i czwórkach bez sternika - kobiet i mężczyzn. Na ostatnich mistrzostwach świata polski kwartet w składzie Mateusz Wilangowski, Mikołaj Burda, Marcin Brzeziński i Michał Szpakowski bezapelacyjnie sięgnęła po złoty medal, stając się od razu kandydatem do medalu w Tokio i to medalu z najcenniejszego kruszcu. Drugiego krążka spodziewaliśmy się od dwójki Mirosław Ziętarski i Mateusz Biskup, którzy na tych samych mistrzostwach globu w 2019 roku sięgnęli po brąz, był to zresztą ich drugi medal mistrzowskiej imprezy. Co prawda był to "tylko" brąz, ale medal to zawsze medal. Brązowym w Tokio na pewno byśmy nie pogardzili. Prócz tych zmagań medalowych zaplanowano na środę półfinały jedynek (czy jechałby w nich Natan Węgrzycki) i repasaże ósemek (raczej bez Polaków). Kolejny olimpijski dzień zaczynalibyśmy zatem znów w świetnych nastrojach - konkurencje wioślarskie miały się rozpoczynać o 1:30.

 

Kilka godzin później, o 9:25 do boju ruszyć mieli nasi siatkarze. W trzecim olimpijskim  meczu rywalami mieli być Wenezuelczycy, teoretycznie najsłabszy rywal w polskiej grupie. Najsłabszy nie znaczy taki, który nie może sprawić niespodzianki. Na igrzyskach rzadko grają drużyny, które mecz przegrywają jeszcze przed wyjściem na boisko. Drużyna z Ameryki południowej regularnie grywa w najważniejszych światowych turniejach i pojedyncze mecze wygrywa. Zakładaliśmy, że nawet gdyby rywale mieli "dzień konia", to Polacy i tak by wygrali. Oczywiście ten mecz miał być tylko przystankiem w drodze do olimpijskiego podium, być może nawet do najwyższego jego stopnia. W innych meczach naszej grupy zagrać mieli dziś Iran z Kanadą (o 2:00) oraz Japonia z Włochami (12:40). Pewnie już dziś część drużyn, w tym podopieczni trenera Heinena pewni byliby awansu do czołowej ósemki igrzysk.

 

Będąc już przy dyscyplinach zespołowych warto wspomnieć, że na środę zaplanowane były ostateczne rozstrzygnięcia w koszykówce 3x3. Czy w tej fazie turnieju graliby reprezentanci Polski trudno powiedzieć, wszak kiedy MKOl podejmował decyzję o przeniesieniu igrzysk o 12 miesięcy, nasi specjaliści od koszykówki na małym boisku czekali na turniej kwalifikacyjny ostatniej szansy. Gdyby awans się udał to nasza drużyna liczyłaby się w walce o czołową ósemkę, kto wie, może włączyłaby się do rywalizacji o podział medalowych łupów. Być może oglądanie koszykarskich trójek przeplatalibyśmy obserwacją meczu Polaków w tradycyjnym wydaniu koszykówki. Podobnie jak ich koledzy, nasi koszykarze miel wciąż szanse na wywalczenie olimpijskiej kwalifikacji, a wtedy środa byłaby zapewne dniem ich kolejnego meczu w fazie grupowej. W momencie przeniesienia igrzysk nie znaliśmy dokładnego harmonogramu turnieju koszykarskiego, nie znamy go i dziś. Środa byłaby też kolejnym dniem fazy grupowej w siatkówce plażowej. I tu nie poznaliśmy ostatecznego składu turnieju olimpijskiego oraz szczegółowej rozpiski meczów, przypuszczać tylko możemy, że przynajmniej jedna polska para (Fijałek/Bryl) walczyłaby o awans do fazy pucharowej.

 

Dla polskiego kibica bardzo interesujące miały być zaplanowane na dziś jazdy indywidualne na czas kolarzy i kolarek. W naszej reprezentacji na pewno znaleźliby się specjaliści od czasówek, choćby Maciej Bodnar, którzy powalczyliby o dobre lokaty. Czy "dobre lokaty" oznaczają podium? Byłoby o to bardzo trudno, bo stawka kolarzy miała być w Tokio na pewno bardzo liczna i bardzo mocna.

 

Na tatami mieliśmy mieć okazję kibicować walczącej w kategorii do 70 kilogramów Darii Pogorzelec. Jest to zawodniczka, która ma ogromne możliwości, sięgające nawet podium najważniejszych imprez mistrzowskich, mająca na koncie wysokie miejsca w wielu zawodach, ale bez medalu seniorskich mistrzostw świata czy Europy. Igrzyska w Tokio miały być jedną z ostatnich okazji na medal wielkiej imprezy dla 30 letniej judoczki. Czy ta sztuka by się jej nie udała? dziś się tego nie dowiemy, ale niewykluczone, że stanie się tak za 52 tygodnie.

 

Na pływalni rozdanych nialo być kolejnych pięć kompletów medali - na 200 metrów dowolnym kobiet, 200 metrów motylkowym mężczyzn, 200 metrów zmiennym kobiet, 1500 dowolnym kobiet oraz w sztafecie 4x200 metrów dowolnym mężczyzn. Teoretyczne szanse na udział w decydujących o medalach wyścigach mogła mieć nasza sztafeta, ale trzeba powiedzieć, że szanse to raczej teoretyczne. W wieczornej sesji eliminacyjnej mieliśmy zobaczyć w koronnej konkurencji 200 metrów grzbietowym Radosława Kawęckiego, który na zeszłorocznych mistrzostwach świata w Gwangju był spośród Polaków najbliżej podium.

 

Kontynuowana miała być rywalizacja w kilku innych dyscyplinach - na przykład tenisie ziemnym, gdzie planowano między innymi ćwierćfinały w singlu i deblu kobiet oraz półfinały w deblu mężczyzn. Czy w tych decydujących rundach zobaczylibyśmy tenisistów z Polski? Doświadczenia poprzednich igrzysk nakazują patrzeć na to z dużą ostrożnością, choć w Tokio reprezentować nas miało zupełnie inne pokolenie niż w Rio czy Londynie. Kolejne wyścigi rozegrać mieli żeglarze, w klasach RS:X mieliśmy zbliżać się już do końca rywalizacji. Czy Polacy byliby na czołowych lokatach? Były na to spore szanse. W tenisie stołowym rozegrane miały być ćwierćfinały gier pojedynczych, ale udział w nich kogoś z naszych rodaków byłby ogromną i miłą sensacją.

 

Reasumując dwa medale byłyby dziś tym, czego oczekiwaliśmy. Plus wygrana siatkarzy i inne dobre starty. Zawody sportowe miały trwać w sumie od 1:30 do około 16. Ich plan wyglądał DOKŁADNIE TAK. Identycznie będzie to wyglądało we środę 28 lipca 2021, bo program igrzysk, jak już pisaliśmy kilka razy, przesunięty został bez większych zmian w poszczególnych sesjach o dokładnie 52 tygodnie.

Bartosz Szafran

Od wielu wielu lat związany ze sportem czynnie jako biegający, zawodowo jako sędzia i medyk oraz hobbystycznie jako piszący wcześniej na ig24, teraz tu. Ponadto wielbiciel dobrych książek, który spróbuje sił w pisaniu o czytaniu.