Ostatni taniec Armstronga

  • Data publikacji: 26.05.2020, 18:10

Lance Armstrong to człowiek, o którym wiele kibiców kolarstwa chciałoby zapomnieć. Ten jednak wraca, z nowymi faktami dotyczącymi jego sportowej kariery z dopingiem w tle.

 

Armstrong nie daje o sobie zapomnieć i ponownie pojawia się na czołówkach gazet i portali internetowych. Tym razem, jako główny bohater filmu dokumentalnego stacji telewizyjnej ESPN z serii „30 for 30” pt. „Lance”. Po świetnie przyjętym przez krytyków, serialu „The Last Dance” przedstawiającym karierę koszykarza Michaela Jordana, tym razem ESPN przedstawia, kolejną intrygującą, ale kontrowersyjną postać ze świata amerykańskiego sportu. Pierwszą część filmu, widzowie mogli obejrzeć 25 maja.

 

Na początku 2013 roku w programie "Oprah Winfrey Show", Teksańczyk przyznał się do stosowania substancji wspomagających przez prawie cały okres swojej sportowej kariery. Armstrong twierdził, że skończył ze stosowaniem EPO w 2005 roku, po ostatnim zwycięstwie w Tour de France. Wyścig z 2009 roku, który zakończył na 3. miejscu w klasyfikacji generalnej, po powrocie do rywalizacji miał przejechać bez stosowania dopingu. Stanowczo zaprzeczył, że na początku XXI wieku dało się wygrać „Wielką Pętlę” bez stosowania nielegalnych środków.

 

Rozmowa z Oprą Winfrey zakończyła mit zawodnika, który wygrywa walkę z rakiem, po czym siedem razy z rzędu triumfuje w jednym z najważniejszych kolarskich wyścigów. Od Teksańczyka odchodzili sponsorzy, zabrano mu wszystkie zwycięstwa w Tour de France (1999-2005) oraz brązowy medal Igrzysk Olimpijskich z Sydney. Zmierzyć się musiał również z serią procesów sądowych.

 

Pozbawiony uznania i szacunku  Armstrong wciąż ma jedną rzecz, która pozwala mu żyć na poziomie takim jak w czasie jego kariery. Jego podcasty generują przychód w wysokości miliona dolarów, a początkowa inwestycja w Ubera w wysokości 100 tysięcy dolarów, przyniosła mu dziesiątki milionów zysku, ratując go od finansowej ruiny.

 

W wywiadzie z Winfrey, Armstrong stwierdził, że tęczowa koszulka za wygranie mistrzostw świata w 1993 roku była jego największym sukcesem w karierze. W filmie autorstwa Mariny Zenovich przyznał, że przed złotem w Oslo, w wieku 21 lat rozpoczął stosowanie nielegalnych środków, zaprzeczając jakoby już stosował doping krwi.

 

Pogłoski o EPO rozpoczęły się w 1993 roku, ale ludzie się tego bali. Były te wszystkie domysły, że ludzie umierają z tego powodu. Później wygrałem mistrzostwa świata w 1993 roku i cały 1994 roku jeździłem w tęczowej koszulce. Dostawałem w tyłek każdego dnia. My braliśmy wtedy kortyzon, co tam jeszcze było. EPO było kompletnie czymś innym. Korzyści płynące z niego były tak ogromne, że ówczesny sport przeszedł na wysokooktanowe paliwo rakietowe – powiedział Armstrong w dokumencie „Lance”.

 

Jak wynika z wcześniejszych publikacji i zeznań, stosowanie EPO w drużynie Motorola, której zawodnikiem był Armstrong swój początek miało w 1995 roku. Amerykanin przyznał, że w 1994 roku cała drużyna odmówiła stosowania dopingu krwi. - EPO było jak pożar, ale odmówiliśmy stosowania go. Nikt w Motoroli w sezonie 1994 nie zdecydował się na ten przeskok. Przez cały rok nikt z nas nie osiągał sukcesów. Następny rok był jeszcze bardziej szalony. EPO było wszędzie – dodał.

 

Teksańczyk twierdził, że poprosił legendę kolarstwa, 11-krotnego triumfatora „Wielkich Tourów” Eddy'ego Merckxa, o zapoznanie go z włoskim lekarzem Michele Ferrarim, który był lekarzem zespołu Gewiss i pracował z synem Merckxa, Axelem. Ferrari to jeden z głównych bohaterów afer dopingowych w kolarstwie w ostatnich latach. W 2004 roku został skazany na karę więzienia (w zawieszeniu), w lipcu 2012 dożywotnio zdyskwalifikowany przez Amerykańską Agencję Antydopingową (USADA). Merckx przyznał, że nie miał pojęcia o tym, że „doktor EPO” ma na początku lat 90. XX wieku coś wspólnego z niedozwolonym wspomaganiem.

 

Były kolarz na pytanie Zenovich o to, czy stosowanie przez niego dopingu mogło spowodować raka jądra odpowiada przecząco. Na kolejne pytanie, czy po wyzdrowieniu i powrocie do sportu trudno było sięgnąć po EPO, Armstrong decyduje się na stwierdzenie, że stosowanie erytropoetyny jest bezpieczne.

 

Zdaję sobie sprawę, że to nie będzie popularna opinia, ale pod wieloma względami EPO to bezpieczny środek dopingujący. Musisz je brać tylko prawidłowo, mieć opiekę właściwego lekarza i stosować w rozsądnych dawkach. Jest o wiele gorszych rzeczy, które można umieścić w ciele – stwierdził.

 

 

Dziennikarz „The Sunday Times” David Walsh, autor książki ” Oszustwo niedoskonałe. Jak zdemaskowałem Lance'a Armstronga”, w swoim felietonie napisał, że Armstrongowi nie spodobała się kopia filmu otrzymana od autorki, przez co nie pojawił się na premierze produkcji na festiwalu Sundance. Amerykanin jednak ponownie nie daje o sobie zapomnieć. Jego historia powraca, co jakiś czas jak bumerang. Najbardziej upadły sportowiec w historii sportu ciągle jest w grze.

 

Premiera drugiej części filmu „Lance” odbędzie się 1 czerwca.