Retrospekcja olimpijska: Paryż 1900

  • Data publikacji: 03.04.2020, 11:10

Drugie nowożytne igrzyska olimpijskie odbyły się w kraju pomysłodawcy tej imprezy, barona de Coubertina. Niestety niemal nic nie poszło zgodnie z planem.

 

Grecy przegrali walkę o zatrzymanie igrzysk w swoim kraju, co uważali za najlepsze rozwiązanie, nawiązujące do historii tego sportowego święta. Druga w historii sesja MKOl-u zdecydowała, że druga edycja nowożytnych igrzysk zostanie rozegrana w Paryżu w 1900 roku. Nowym prezydentem tej organizacji został Francuz – baron de Coubertin, który był pomysłodawcą przywrócenia igrzysk. Kongres Olimpijski ustanowił także hasło igrzysk, które przetrwało aż do dziś: Citius-altius-fortius (szybciej-wyżej-silniej).

 

Od samego początku organizatorzy tej imprezy podejmowali nietrafione decyzje. Pierwsza dotyczyła już terminu rozegrania zawodów. Baron uważał, że najłatwiej będzie zainteresować ludzi igrzyskami, jeśli te rozegrają się w terminie Wystawy Światowej, czyli dużej imprezy kulturalno-naukowej, mającej swoje korzenie jeszcze w XVIII wieku. Niestety, zamiast przyciągać większą uwagę wśród Francuzów i tych, którzy przyjechali jedynie na wystawę, igrzyska olimpijskie sprawiały wrażenie jedynie małej imprezy towarzyszącej. W efekcie tego większość dyscyplin odbyła się bez udziału publiczności. Raczej nie można tego nazwać atmosferą olimpijską. Tania promocja okazała się marketingową katastrofą. Pierwszą z wielu wpadek Igrzysk Olimpijskich w Paryżu z 1900 roku mamy za sobą, więc czas na kolejne.

 

Chaos organizacyjny - pod tym pojęciem moglibyśmy zmieścić większość problemów tej imprezy. Warto się jednak przyjrzeć im bliżej, bo rzadko możemy przeczytać o takiej nieudolności organizatorów. Francuzi tak małą wagę przykładali do tych zawodów, że nigdzie w czasie ich trwania nie padło słowo „olimpijski”, że nazywali je paryskimi mistrzostwami. Wiele osób, w tym ja, uwielbia ceremonie otwarcia igrzysk olimpijskich. Zawsze organizatorzy starają się stworzyć piękne widowisko połączone z prezentacją ekip z całego świata. Cóż… nie zawsze. W Paryżu w 1900 roku ceremonia otwarcia nie odbyła się wcale, igrzyska zaczęły się po cichu i cisza ta towarzyszyła im przez większość czasu.

 

Jeśli podczas ostatnich igrzysk olimpijskich narzekaliście, że konkurencji jest zbyt dużo i wszystko dzieje się zbyt szybko, aby można było z uwagą śledzić każdą konkurencję, to na pewno bylibyście zadowoleni, będąc jednym z nielicznych widzów podczas igrzysk w Paryżu w 1900 roku. Te bowiem trwały rekordowe 5,5 miesiąca! Rozpoczęły się 14 maja, a zakończyły 28 października. Względem Aten 1896 przybyło aż 13 nowych konkurencji, a ich suma wynosiła 89 w 20 dyscyplinach. Podczas oglądania „paryskich mistrzostw” mielibyśmy tylko jeden problem. Nie były transmitowane w telewizji, z oczywistych względów, a także nie miały jednej areny zmagań, przez co musielibyśmy podróżować. Jednak na podróże był czas, w końcu te igrzyska trwały niemal wieczność.

 

W paryskich igrzyskach z 1900 roku wzięło udział 997 sportowców, a więc niemal 5 razy więcej niż przed czterema laty w Grecji. Ponad 70% wszystkich startujących było Francuzami, więc podobnie jak cztery lata wcześniej, gospodarze stanowili zdecydowaną większość. Z przyczyn oczywistych nikt nie mógł wtedy reprezentować Polski, ponieważ po prostu nie było nas na mapie. Pierwszy raz w historii igrzysk udział w nich wzięły kobiety, a ich liczba waha się w zależności od źródeł od 12 do 22. Panie rywalizowały na kortach tenisowych i na polach golfowych. 

 

Do Igrzysk Olimpijskich z 1900 roku należy rekord najmłodszego uczestnika. Wystartował w nich… 7-letni Francuz, który został zaproszony do holenderskiej dwójki wioślarskiej. Holendrzy uznali, że ich sternik jest po prostu za gruby i wolą dużo lżejszego chłopca.

Czas przejść do dania głównego igrzysk, a więc samych zawodów. No i tutaj też nie było zbyt kolorowo. Częste zmiany terminów zawodów zaskakiwały zawodników, nie mówiąc już o błąkających się po Paryżu niewielkich grupkach widzów, którzy szukali rozgrywanej konkurencji. Francuzi nie wysilili się na budowę stadionu, który mógłby rozwiązać problemy z miejscem rozgrywania większości dyscyplin.

 

Dużo dyscyplin odbywało się w Lasku Bulońskim. On także nie został w ogóle przygotowany do zawodów. Organizatorzy nie pozwolili pokryć bieżni żwirem, przez co zawodnicy narzekali na śliską trawę. Dużo dystansów nie było odpowiednio odmierzonych, m.in. bieżnia miała aż 500 metrów. Młociarze i dyskobole musieli uważać, żeby sprzęt nie utknął w gałęziach drzew.

 

Klasyfikację medalową wypaczyła religijność Amerykanów. Większość z nich nie wzięła udziału w finałach swoich konkurencji, jeśli te zostały rozegrane w niedzielę. Taką decyzję podjął m.in. Myer Prinstein, który był rekordzistą świata w skoku w dal. W eliminacjach oddał skok o zaledwie 10 centymetrów krótszy od tego, który dał Alvin Kraenzlein złoto. Organizatorzy postanowili… przyznać mu srebrny medal, mimo że nie wystartował w finale.

 

Wspomniany Alvin Kraenzlein także był Amerykaninem, ale nie buntował się przed niedzielnymi startami. Został on także największą gwiazdą Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Zdobył aż cztery złote medale w konkurencjach lekkoatletycznych: w biegu na 60 metrów (7s), na 110m przez płotki (15,4s), na 200m przez płotki (25,4s) oraz w skoku w dal (7,185m).

 

W klasyfikacji medalowej triumfowali Francuzi, zdobywając ponad dwa razy więcej medali od drugich Amerykanów, a podium uzupełniła ekipa Wielkiej Brytanii. Choć ceremonii otwarcia nie oglądaliśmy, to odbyło się oficjalne zamknięcie igrzysk. Co ciekawe zawodnicy nie otrzymywali medali, a jedynie nagrody pieniężne, dopiero później organizatorzy zrehabilitowali się i wysyłali je pocztą.