Ile dni do Tokio? – Kiedy odbędą się igrzyska?

  • Dodał: Szymon Frąckiewicz
  • Data publikacji: 25.03.2020, 22:20

Epidemia koronawirusa utrudnia nam nie tylko codzienne życie. Uniemożliwia ona również przeprowadzanie imprez sportowych. Choć długo wydawało się to możliwe do uniknięcia, to niestety z epidemią przegrały również igrzyska w Tokio. Odbędą się przez to dopiero za rok. Kiedy dokładniej? Jeszcze tego nie wiadomo. Opcji jest kilka.

 

Od 24 lipca 2019 dzień w dzień (no... prawie), odliczaliśmy dla Was do igrzysk w Tokio. Niestety, tak jak i wiele innych rzeczy, nasze odliczanie zostało przerwane przez epidemię koronawirusa SARS-CoV-2. Przez długi czas wszyscy liczyliśmy, że epidemia ustanie na tyle szybko, by nie zagrażała organizacji zawodów i by udało się zakończyć kwalifikacje do nich.

 

Sam MKOl (Międzynarodowy Komitet Olimpijski) długo wzbraniał się przed podjęciem ostatecznej decyzji. Jeszcze w poniedziałek podczas telekonferencji podjęto decyzję o... odłożeniu ostatecznej decyzji o cztery tygodnie. Opieszałość w podejmowaniu drastycznych, acz w tym momencie już koniecznych, kroków nie opłaciła się MKOl-owi. Natychmiast zaczęły do niego spływać petycje o przełożenie igrzysk, w tym między innymi od Polskiego Komitetu Olimpijskiego.

 

Decydujące okazały się jednak wydarzenia z wtorkowego poranka. Wówczas to świat obiegła informacja, że Kanada i Australia zbojkotują igrzyska, jeśli te nie zostaną przełożone. Znacznie przyspieszyło to bieg wydarzeń. Shinzo Abe – premier Japonii – nie musiał już długo namawiać przewodniczącego MKOl Thomasa Bacha do przełożenia zawodów. Już po kilku godzinach usłyszeliśmy oficjalnie wieść o tym, że igrzyska w Tokio nie odbędą się w dniach 24 lipca – 9 sierpnia 2020, a dopiero w 2021 roku.

 

Mimo opóźnienia igrzysk o rok ich nazwa nie ulegnie zmianie. Wciąż będą to Letnie Igrzyska Olimpijskie Tokio 2020 – analogicznie jak w przypadku piłkarskiego EURO 2020, które również zostało przełożone z 2020 na 2021 roku. Zaoszczędzi to i biurokracji, i funduszy, które już przez samo przełożenie zawodów będą wielce naruszone.

 

Trzeba przyznać, że Tokio nie ma szczęścia do organizacji igrzysk. Oczywiście zawody w 1964 roku odbyły się bez przeszkód, a nawet przez wielu są wymieniane jako jedne z najlepszych igrzysk w historii, jednakże to już kiedyś zdarzyło się, że globalne problemy uniemożliwiły przeprowadzenie igrzysk zgodnie z planem. Mowa tu o imprezie planowanej na 1940 rok. Przeszkodą była oczywiście wojna, lecz jeszcze nie II Wojna Światowa. O odwołaniu igrzysk poinformowano już na dwa lata przed ich planowanym startem, z powodu trwającego konfliktu między Japonią a Chinami. W związku z tym pierwotnie igrzyska jedynie przeniesiono do Helsinek. Niedługo później i tak musiano je ostatecznie odwołać, ze względu na II WŚ.

 

Opóźnienie igrzysk olimpijskich o rok jest zatem sytuacją bezprecedensową. Wciąż nie wiemy jednak, czy będzie to pełny kalendarzowy rok, czy nie. Nowy termin zawodów nie jest jeszcze znany, a władze MKOl przyznają, że pod uwagę brane są nie tylko terminy letnie, ale i wiosenne. Organizacja igrzysk wiosną miałaby swoje zalety – problemem przestałyby być nawiedzające w ostatnich latach Japonię na przełomie lipca i sierpnia fale upałów. Nie byłyby to również pierwsze wiosenne igrzyska. Już premierowa ich edycja w 1896 roku w Atenach miała miejsce w kwietniu. Cztery lata później w Paryżu inauguracyjne zmagania miały miejsce w maju. Wiosną zaczynały się również imprezy w Londynie w 1908 roku i w Paryżu w 1924. Możemy być zatem świadkami pierwszych wiosennych igrzysk od niemal 100 lat, lecz nie w ogóle. Z całą pewnością w grę nie wchodzi jednak termin jesienny. Nie będzie zatem powtórki z poprzednich igrzysk w stolicy Japonii, które miały miejsce w październiku. Dokładny termin zmagań mamy poznać "najszybciej jak to możliwe".

 

Organizacja igrzysk olimpijskich w 2021 roku stawia również pod znakiem zapytania przeprowadzenie wielu innych sportowych czempionatów. Najważniejszymi z nich są mistrzostwa świata w lekkiej atletyce, które mają się odbyć w sierpniu w amerykańskim Eugene, jak i World Games, czyli tak zwane "igrzyska sportów nieolimpijskich", których gospodarzem w lipcu ma być inne amerykańskie miasto – Birmingham. Już pojawiają się głosy, że w wielu dyscyplinach, w których w przyszłym roku miały się odbyć mistrzostwa świata, za imprezę tej rangi uznane będą igrzyska. Jest zatem wielce prawdopodobne, że chociażby zapaśnicy w Tokio będą mogli zdobyć dwa medale na raz. Nie da się ukryć, że każda inna planowana na przyszły rok impreza, będzie teraz w cieniu igrzysk.

 

W wielu dyscyplinach możemy się (w niektórych nawet musimy) spodziewać zmian zasad kwalifikacji. Liczne zawody kwalifikacyjne już zostały storpedowane, bądź przełożone i w kolejnych tygodniach, albo i miesiącach, będziemy poznawać opracowane na nowo systemy. Organizatorzy będą musieli dobrze je wyważyć. Niewyobrażalna jest sytuacja, w której ktoś kto spełnił dotychczasowe warunki kwalifikacji straci swój bilet do Tokio, ale nie można też dopuścić do "przepełnienia" igrzysk, co może być problematyczne choćby ze względu na przedłużenie okresu osiągania minimów w lekkiej atletyce. Wielce interesujące jest też, co zostanie postanowione w kwestii europejskich kwalifikacji w boksie, które zostały przerwane w połowie, po tym jak część sportowców mogła już cieszyć się z zapewnienia sobie awansu.

 

Problemów, z którymi w najbliższych miesiącach zmagać się będą musieli przedstawiciele MKOl, Komitetu Organizacyjnego i ich partnerzy jest wiele. Miejmy jednak nadzieje, że uda się je rozwiązać w najlepszy możliwy sposób. Tak aby te opóźnione zmagania wynagrodziły nam dodatkowy rok oczekiwania i żeby po ich zakończeniu można było nie tylko zgodnie z tradycją, ale i z czystym sumieniem powiedzieć, że "były to najlepsze igrzyska w historii".

Szymon Frąckiewicz

Miłośnik sportu i muzyki alternatywnej. Pasjonat geografii.