Kinga Wojtasik: Nie spodziewałyśmy się medalu

  • Data publikacji: 03.09.2019, 18:48

Podczas ORLEN Mistrzostw Polski w Toruniu udało nam się porozmawiać z wicemistrzynią Europy w siatkówce plażowej - Kingą Wojtasik, która srebrny krążek wywalczyła w parze z Katarzyną Kociołek. O Moskwie, Tokio i nie tylko przeczytacie w poniższym wywiadzie, do którego lektury serdecznie zachęcamy.

 

Z Kingą Wojtasik rozmawiali - Adam Mroczek i Dawid Lis.

 

Adam Mroczek: Na początek chciałbym Wam serdecznie pogratulować srebrnego medalu Mistrzostw Europy. Spodziewałyście się takiego sukcesu?

 

Kinga Wojtasik: Szczerze mówiąc nie spodziewałyśmy się tego, że wrócimy z Moskwy z medalem. Tak naprawdę, cały ten sezon nie był jakiś bardzo dobry w naszym wykonaniu, ale jadąc na ten turniej stwierdziłyśmy, że zagramy to, co najlepiej potrafimy. Z meczu na mecz miałyśmy coraz więcej chęci oraz funu i to przekuło się w ten sukces z czego niezwykle się cieszymy.

 

AM: W finale przegrałyście z Łotyszkami, z którymi też grałyście w fazie grupowej. Nie jest Wam trochę żal, że nie udało się jednak tego złota zdobyć?

 

KW: Na pewno od razu po finale było nam trochę smutno, bo wiedziałyśmy, że pozostawały one w naszym zasięgu. Wystarczyły dwie, trzy wygrane piłki, żeby ten mecz "przekręcił" się na naszą stronę. Mając świadomość ile trudu i wyrzeczeń było w tym mijającym sezonie, to ten żal trwał może pięć minut i jakoś nam przeszło.

 

DL: Kiedy uwierzyłyście, że ta strefa medalowa, finał jest w Waszym zasięgu?

 

KW: Myślę, że ważnym momentem było spotkanie o wejście do czwórki przeciwko Holenderkom. Na początku sezonu ciągle z nimi przegrywałyśmy, ale w Espinho wreszcie się przełamałyśmy i wygrałyśmy - 2:0. Śmiejemy się, że gramy ze sobą prawie na każdym turnieju. Było ciężko, bo w pierwszym secie dziewczyny dobrze grały na side oucie, a my nie mogłyśmy ich kompletnie podbić. Jednak cierpliwość się opłaciła, zbierałyśmy punkt po punkcie, a w końcówce byłyśmy już dużo pewniejsze i zwyciężyłyśmy.

 

AM: Poczułyście taką lekką ulgę, bo wcześniej dość często odpadałyście w 1/8 finału?

 

KW: No tak, tak jak mówiłam, wcześniej nie miałyśmy jakiś wielkich oczekiwań przed tym turniejem, ale z meczu na mecz grało nam się coraz lepiej, co zaprocentowało tak dobrym wynikiem.

 

AM: Jesteśmy teraz w Toruniu, gdzie trwają Mistrzostwa Polski, w których miałyście pierwotnie wystąpić i bronić tytułu. Twoja kontuzja pokrzyżowała nieco te plany. Co konkretnie Ci dolega?

 

KW: Niestety miałam problemy z kolanem i przywodzicielem. Po konsultacji lekarskiej jest już lepiej. Nie była to jakaś duża kontuzja, ale na tyle poważna, że nie mogłam skakać i po prostu nie chciałam ryzykować aby nie pogorszyć sytuacji.

 

AM: Przed Wami kolejne turnieje, gdzie konkretnie będzie można Was zobaczyć?

 

KW: Już 1 września jedziemy na pięciogwiazdkowy turniej do Rzymu, gdzie czeka nas bardzo ważna walka o punkty do rankingu, szczególnie, że będziemy zaczynać od kwalifikacji. Trzeba więc wygrać dwa pierwsze mecze by zagrać w turnieju głównym. Chcemy tego dokonać i myślę, że jesteśmy gotowe.

 

DL: Po tych Mistrzostwach Europy zmieniło się jakoś Wasze nastawienie do przyszłych turniejów?

 

KW: Myślę, że bardziej uwierzyłyśmy w to, że możemy osiągać większe sukcesy. Tym bardziej, że zawsze ta faza 1/8 finału była taką barierą nie do przejścia dla nas. Cieszymy się też, że po tym srebrze odbiór kibiców w Polsce był niezwykle duży oraz pozytywny. To nam daje takiego dobrego "kopa" na kolejne turnieje.

 

AM: Wspomniałaś o tych rankingach i punktach, które są ważne w kwestii awansu na igrzyska. Wiadomo, że chcecie tam zagrać, jaki jest Wasz plan przygotowań na Tokio?

 

KW: Na dzień dzisiejszy zbieramy jeszcze te punkty i będziemy próbowały poprawiać swoją lokatę. W przyszłym roku jest jeszcze osiem turniejów, gdzie będzie można o tę kwalifikację powalczyć i to jest nasz główny cel.

 

DL: W tym sezonie zagrałyście już w Tokio - w takiej próbie przedolimpijskiej. Jak wspominasz ten turniej?

 

KW: Ogólnie kraj bardzo nam się podobał, jedzenie również. W Japonii mają bardzo dużo sushi, a my je bardzo lubimy. Jedynym problemem, z którym wszyscy będą się borykać to pogoda. Jest tam bardzo ciepło, turniej odbywał się dokładnie w tym samym czasie co przyszłoroczne igrzyska, a przy temperaturze 40 stopni w pełnym słońcu nie ma czym oddychać.

 

DL: Jak bardzo warunki będą się różnić od tych, które były chociażby podczas poprzednich igrzysk w Rio de Janeiro?

 

KW: Myślę, że na pewno będzie cieplej i trzeba się dobrze fizycznie przygotować. Nawet Brazylijki, które powinny być przyzwyczajone do takiego klimatu, też "padały", więc odpowiednie przygotowanie fizyczne będzie kluczowe.

 

DL: A organizacyjnie jak wyglądał turniej w Tokio?

 

KW: Samo miejsce było to docelowe, położone przy parku w ładnej okolicy. Powiedzieli, że cała ta baza będzie jeszcze większa, ale piasek pozostanie ten sam. Nie było się do czego przyczepić.

 

AM: A propos tego piasku, one się różnią na poszczególnych turniejach. Czym się różnił ten w Tokio, od tego z poprzedniego turnieju?

 

KW: Niektóre piaski są bardziej skoczne, a inne mniej. Ogólnie jest taka tendencja, że często jest skoczny, ale jest go mało i czujesz się tak, jakbyś grał w hali. Ten w Tokio był zarówno skoczny i w dużej ilości, więc dobrze się nam grało, a kibicom oglądało.

 

AM: Turnieje to też częste podróże, zmiany stref czasowych, stres, itd. Jak Ty sobie z tym radzisz?

 

KW: Podróżuję już i gram od 10 lat, więc jest to dla mnie taki chleb powszedni. Natomiast nie jest dla mnie problemem pojechać do Chin i z powrotem, chociaż jak byłam młodsza, to miałam problem, żeby spać w nocy, a w dzień nie (śmiech). Z czasem przyzwyczaiłam się jednak do tego. Myślę, że zawsze dobrze jest mieć ze dwa dni na aklimatyzację, choć każdy wypracowuje to po swojemu.

 

AM: Gracie już z Kasią prawie dwa sezony. Jak Wam się układa współpraca?

 

KW: Coraz lepiej, jak widać po ostatnim sukcesie (śmiech). Pierwszy sezon był taki na dotarcie, w trakcie okresu przygotowawczego nie do końca jeszcze wiedziałyśmy, że zagramy razem. Kasia zaliczyła pełen cykl turniejów, co wiązało się z większą presją i stresem u niej. Teraz mamy walkę o igrzyska, a dla Kasi to również nowa sytuacja. Po słabym początku idzie nam coraz lepiej i myślę, że będzie okej.

 

DL: Jak sobie radzicie ze sobą przez ten cały czas?

 

KW: Myślę, że nie mamy jakichś większych problemów. Jak ktoś nie ma ochoty rozmawiać, to po prostu nie rozmawia. Około 300 dni w roku jesteśmy razem, więc trzeba się jakoś tolerować. Raczej się nie kłócimy, to też jest początek naszej przygody, można by zapytać o nasze relacje za jakieś 10 lat (śmiech).

 

AM: 24 września 2017 roku - to był Wasz pierwszy wspólny turniej z Kasią. Pamiętasz to wydarzenie?

 

KW: Pamiętam ten turniej, wtedy jeszcze nie wiedziałyśmy, że wkrótce zagramy razem. Trenowałyśmy wspólnie może drugi tydzień, dobrze nam się grało, a i wynik był wysoki. Później, po tych kilku miesiącach, gdy się zapadła decyzja, że będziemy drużyną, to zaczęłyśmy grać i gramy tak do dzisiaj.

 

AM: Dziękujemy bardzo za rozmowę.

 

KW: Dzięki również.