Memoriał Huberta Wagnera: Brazylia tym razem za mocna

  • Data publikacji: 02.08.2019, 19:55

Nasi reprezentanci pierwszy mecz z Serbami na Memoriale Wagnera wygrali. W piątek przyszedł czas na rywala, z którym w ostatnim czasie mieliśmy trochę do czynienia. W Lidze Narodów Biało-Czerwoni rozprawili się z Brazylijczykami. Tym razem, tuż przed kwalifikacjami do Tokio, podopieczni Heynena nie stanęli na wysokości zadania, przegrywając z Canarinhos 1:3. 

 

Ostatnimi czasy mamy dobre statystki z tym przeciwnikiem z Ameryki Południowej. Dwie wygrane z rzędu przeciwko Brazylii to bardzo dobry wynik, choć wtedy dokonał tego nieco inny skład. Dziś Polacy mieli szansę po raz kolejny udowodnić, że nie taka straszna brazylijska armata, jaką ją malują. Na boisku już inni zawodnicy w naszych szeregach. Przynajmniej częściowo.

 

W spotkanie zespoły weszły równo. Gra punkt za punkt toczyła się do stanu po 6, kiedy to Biało-Czerwoni wypracowali sobie dwa oczka przewagi przed przerwą techniczną. Po powrocie na parkiet ta różnica wzrosła jeszcze o jeden punkt (9:6), jednak to by było na tyle z prowadzenia podopiecznych Vitala Heynena. Powoli, ale skrupulatnie rywale odrobili stratę (13:13), wychodząc chwilę później na prowadzenie (14:13). Canarinhos zaczęli pokazywać swoje oblicze. Lucarelli dołożył jeszcze oczko więcej, uderzając w nas piorunującym atakiem, którego Kubiak nie zdołał wybronić. Na drugą techniczną to właśnie Brazylia schodziła z przewagą dwóch punktów, w czym pomogły im kłopoty naszych reprezentantów w obronie, mimo dobrej postawy Mateusza Bieńka w polu zagrywki. Kiedy drużyny z powrotem weszły na boisko, niewiele się zmieniło. Poza niekorzystnym wynikiem, który po naszej stronie stanął, a Brazylijczycy dołożyli jeszcze dwie zdobycze punktowe. W końcówce partii ta różnica na moment zmalała (19:21), ale na niewiele się to zdało. Biało-Czerwoni nie zdołali odrobić strat. Tej odsłony nie dało się już uratować. Pierwsza setowa przy 24:20 i też pierwszą Brazylia wykorzystała. 

 

Drugi set zaczął się korzystniej dla naszych. Rozpoczęli od prowadzenia (6:3), które później nieco wzrosło i które przez długi czas utrzymywali (11:6). Coraz lepiej szło Polakom w obronie, a i ofensywa układała się coraz lepiej i pewniej, co też odzwierciedlał wynik na drugiej przerwie technicznej (16:11). Część punktów podarowali nam także przeciwnicy, którzy albo nie trafiali w boisko w ataku, albo popełniali błędy w zagrywce. Te błędy popełniali nawet Mauricio i Lucarelli, co wciąż pozwalało orłom utrzymywać tę kilkupunktową nadwyżkę. Canarinhos zniwelowali stratę do trzech oczek (14:17), ale końcówka była spokojna i Biało-Czerwoni brnęli do wyrównania w setach. Polacy zakończyli go 25:21. 

 

Zwrotów akcji ciąg dalszy. Po euforii z poprzedniej partii, kiedy gra naszych zawodników wyglądała dużo lepiej, niż w tej poprzedniej, w trzecim secie znów przyszedł czas na stagnację i problemy. Przy 5:2 dla siatkarzy z Ameryki Południowej, Vital Heynen poprosił o czas dla swoich podopiecznych, aby wspomóc ich taktykę i wybić rywali z uderzenia. Ta krótka przerwa jednak nie za wiele dała. Mateusz Bieniek szedł w zaparte i nadal popełniał błędy, tym razem w serwisie. Na pierwszej przerwie technicznej podopieczni Renana Dal Zotto prowadzili 8:6. W połowie partii nasi zawodnicy wyrównali w grze (14:14), po czym wyszli na przewagę i walka zaczęła się od początku. Końcówka zapowiadała się emocjonująca i wyrównana (20:20). Gra punkt za punkt doprowadziła do rywalizacji na przewagi. Od początku piłki setowe mieli Brazylijczycy - zdołali wykorzystać piątą na 29:27. 

 

Tę czwartą partię Polacy zaczęli podobnie do drugiej - od prowadzenia. Na pierwszą przerwę techniczną to Biało-Czerwoni schodzili z przewagą trzech punktów (8:5). Prowadzenie szybko zmalało, bo Canarinhos doprowadzili do wyrównania na 11:11. Dobra passa naszych chłopaków skończyła się. Znów to Brazylijczycy zaczęli prowadzić (15:13) i na drugą techniczną zeszli z trzema oczkami więcej od gospodarzy Memoriału (16:13). Po przerwie dołożyli jeszcze jeden punkt i sytuacja zawodników Heynena stawała się coraz trudniejsza. Rywale zbliżali się powoli ku końcowi meczu, mając przewagę, która pozwalała im na spokojne doprowadzenie tego spotkania do końca. W ostatniej fazie przewaga wzrosłą do pięciu oczek nadwyżki (22:17), Polacy popełniali zbyt wiele błędów własnych i nie potrafili już zatrzymać rozpędzonych przeciwników, którzy byli o krok od zdobycia pełnej puli w meczu. Pierwszą piłkę meczową goście mieli przy stanie 24:19. Pewne było ich zwycięstwo, choć naszym udało się dobić jeszcze trzy punkty (25:22). 

 

Polska - Brazylia 1:3 (20:25 25:21 27:29  22:25)