Badminton: udana próba przedolimpijska w Tokio

  • Dodał: Bartosz Szafran
  • Data publikacji: 28.07.2019, 09:55

W Tokio zakończył się turniej Japan Open, należący do cyklu HSBC World Tour, będący jednocześnie próbą przedolimpijską. Silnie obsadzony turniej zdominowali gospodarze i Indonezyjczycy.

 

Turniej odbywał się w przepięknej Musashino Forest Sport Plaza, w której dokładnie a dwanaście miesięcy najlepsi zawodnicy świata rywalizować będą o to, co w badmintonie najcenniejsze - olimpijskie medale. Tegroczny Japan Open miał sumę nagród powyżej 750 000 dolarów i zgromadził na starcie całą światową czołówkę, walczącą o nagrody pieniężna, ale i punkty cyklu World Tour, a przede wszystkim do rankingu olimpijskiego. W olimpijskich szrankach stanie po około 40 singlistów i singlistek oraz po 16 par. Dla znacznej części z grających w tym tygodniu za rok w olimpijskiej rodzinie zabraknie miejsca. W Tokio w tym roku nie było Polaków, niestety obawiam się, że podobnie będzie za rok, choć nadzieje można wiązać z Michałem Rogalskim. Hala niemal codziennie wypełniała się do ostatniego miejsca, a na ćwierćfinałach, półfinałach i finałach atmosfera była tak gorąca, że można było poczuć olimpijskiego ducha, który unosił się nad rozświetlonymi kortami.

 

Zawodnicy dostosowali się do odświętnej, nadzwyczajnej atmosfery i tworzyli momentami niezapomniane widowiska, grane na niebotycznym poziomie. Triumfy świętowali przede wszystkim gospodarze, którzy przygotowując się do igrzysk poziom swojego badmintona podnieśli tak wysoko, że realnie zagraża on chińskiej i indonezyjskiej dominacji. Wydaje się, że Japończycy są w stanie wygrać klasyfikację medalową w badmintonie, w każdej niemal konkurencji stać ich na medal i to z najcenniejszego kruszcu. Jednym z największych faworytów igrzysk będzie Kento Momota. Zawodnik, który po przymusowej (hazardowej) banicji wrócił tak silny, że mało kto w tej chwili jest w stanie zagrać z nim jak równy z równym. W Tokio stracił tylko jednego seta - w ćwierćfinale z Anthonym Sinsuką Gintingiem, pozostałe mecze, w tym półfinał z Sai Pranethem i finał z Jonathanem Christie, wygrywał z ogromną swobodą, uśmiechem na ustach. Niesiony aplauzem swoich rodaków grał genialnie i w obronie i w ataku. Rywale rozkładali niekiedy bezradnie ręce. Kapitalny turniej zagrał w Tokio jan Joergensen, który pokonał Lin Dana, legendę badmintona, triumfatora ubiegłotygodniowego Indonesia Open Tajwańczyka Tien Chen Chou, zatrzymał go dopiero w półfinale Jonathan Christie. Co ciekawe Duńczyk jest jednym z tych, których może zbraknąć na igrzyskach. Jeden kraj może wystawić maksymalnie dwóch zawodników w singlu, a w duńskiej hierarchi wyżej stoją akcje i Viktora Axelsena i Andersa Antonsena.

 

Finał singla pań był wewnętrzną sprawą japońską. Tym razem Akanae Yamaguchi pokonała Nozomi Okuharę w dwóch setach. Forma malutkiej Japonki jest ostatnio genialna, w ciągu dwóch tygodni wygrała dwa wielkie turnieje. Na igrzyskach może nie być jednak powtórki, wszak medalami interesować się będzie kilka innych zawodniczek - Tai Tzu Ying, Carolina Marin, Hinduski, Chinki. Do grona "wilkich" na turnieju w Tokio dołączyła Michelle Li. Kanadyjka pokonała w ćwierćfinale Tai Tzu Ying w magicznym meczu, potem w półfinale przegrała z Okuharą, ale i tak osiągnęła życiowy sukces.

 

Zaskoczeniem jest brak japońskiej wygranej w deblu kobiet. Japonki mają co najmniej cztery pary, które są w stanie wygrać każdy turniej. Na igrzyskach są tylko dwa miejsca dla par z jednego kraju, więc Japonki bardziej interesuje wewnętrzna walka o miejsce w składzie na igrzyska, niż martwienie się o miejsce w rankingu olimpijskim. W Tokio w tym tygodniu triumfowały jednak Koreanki Kim So Yeong i Kong Hee Yong, dla których jest to największy sukces w karierze. W półfinale pokonały Chinki Li Wen Mei i Zheng Yu, które sensacyjnie wyeliminowały w ćwierćfinale Yuki Fukushimę i Sayakę Hirotę. W decydującej grze koreańska para zaskakująco łatwo w dwóch setach odprawiła Mayu Matsutomo i Wakanę Nagaharę.

 

W męskim deblu królują Marcus Fernaldi Gideon i Kevin Sanjaya Sukamuljo. Indonezyjczycy, podobnie jak Yamaguchi, wygrali drugi turniej World Tour w ciągu dwóch tygodni i aktualnie wydają się być poza czyimkolwiek zasięgiem. W finale po dość wyrównanej grze pokonali swoich rodaków Mohammada Ahsana i Hendrę Setiawana. Więcej kłopotów w półfinale sprawili im Chińczycy Junhui Li i Yuchen Liu. Na podium stanęła też para japońska Takeshi Kamura i Keigo Sonoda, pokonana w półfinale przez Ashana i Setiawana.

 

W mikście niespodzianka. W finale zabrakło miejsca dla dominatorów ostatnich 12 miesięcy, Chińczyków Siwei Zheng i Yaqiong Huang, niespodzianie wyeliminowanych w ćwierćfinale przez Hafiza Faizala i Glorię Widjaja z Indonezji. Ci z kolei w półfinale przegrali ze swoimi rodakami Praveenem Jordanem i Melati Oktaviani. Ostatecznie tytuł i tak pojechał do Chin, bo finał wygrali rozstawieni z dwójką Yilyu Wang i Dongping Huang. Mikst to jedyna konkurencja, w której na podium zabrakło gospodarzy i na rok przed igrzyskami wydaje się, że tu o medal olimpijski Japończykom może być trudno.

 

Kolejny turniej World Tour już od wtorku - w Tajlandii. Ten turniej będzie nico słabiej obsadzony, ale nie zabraknie w nim gwiazd największego formatu.

 

Wyniki Japan Open

Bartosz Szafran

Od wielu wielu lat związany ze sportem czynnie jako biegający, zawodowo jako sędzia i medyk oraz hobbystycznie jako piszący wcześniej na ig24, teraz tu. Ponadto wielbiciel dobrych książek, który spróbuje sił w pisaniu o czytaniu.