Piłka ręczna - el. ME: ważne zwycięstwo, Polacy jadą na ME!

  • Data publikacji: 16.06.2019, 19:35

W ostatnim spotkaniu eliminacji do Mistrzostw Europy polscy piłkarze ręczni wygrali z Izraelem 26:23 i awansowali do finałów europejskiego czempionatu, które odbędą się w styczniu w Szwecji, Austrii i Norwegii. Ten wynik oznacza, że podopieczni Patryka Rombla nadal zachowali szanse na udział w igrzyskach olimpijskich w Tokio.

 

Mecz z Izraelem, którego stawką był awans do mistrzostw Europy, miał także znacznie większy wymiar. Porażka z dzisiejszym rywalem spowodowałaby, że biało - czerwoni przepadliby w czeluści nie tylko światowego, ale też europejskiego handballa, a nasza reprezentacja, co by tu dużo pisać, znalazłaby się na dnie. Zwycięstwo natomiast podtrzymywałoby ogólnopaństwowe nadzieje na powrót do "ery gladiatorów" i awans na igrzyska olimpijskie w Tokio.

 

 

Pierwsze chwile meczu stały pod znakiem wielkiej nerwowości szczypiornistów z obu stron. Drużyny postawiły na twardą, męską grę w obronie, przez co głównymi aktorami widowiska stali się nie piłkarze ręczni, a sędziowie, którzy byli zmuszani non stop do przerywania widowiska żółtymi kartkami lub 2-minutowymi upomnieniami. Po jednej z takich interwencji arbitrów na ławce kar wylądowali jednocześnie Przemysław Krajewski i jeden z graczy Izraela. W pierwszym kwadransie spotkania było mało pięknych akcji, a zamiast tego kibice zgromadzeni w Orlen Arenie oglądali dużo walki. Niemniej to Polacy prowadzili 5:4, głównie dzięki świetnej postawie dwóch zawodników: Adama Morawskiego oraz Arkadiusza Moryty, który zdobył trzy bramki.

 

Izraelczycy nie przestraszyli się żywiołowej atmosfery na trybunach i grali skutecznie. W 23. minucie prowadzili 9:6 i trudno było znaleźć jakichkolwiek superlatyw w grze Polaków. Czarny scenariusz coraz bardziej zaglądał w serca kibiców jak i samych zawodników, którzy mylili się nawet w najprostszych sytuacjach. Najlepszym na to przykładem były trzy akcje Moryty. Zawodnik Wisły Płock najpierw nie wykorzystał kontry, a potem rzucał w poprzeczkę i słupek bramki Izraela. W końcówce pierwszej połowy Polacy mieli szansę na remis, ale biało-czerwoni popełnili błąd w ataku i na przerwę schodzili przy jednobramkowej stracie (10:11).

 

Druga część spotkania rozpoczęła się tak jak pierwsza, czyli od wielkiej mobilizacji naszej reprezentacji. W 34. minucie udało nam się wyjść na prowadzenie (12:11 po rzucie Syprzaka). Widać było, że wreszcie podopieczni Patryka Rombla znaleźli swój rytm gry, przełamał się w końcu Moryto, a znacznie lepiej wyglądała współpraca rozgrywających z kołowymi. Niestety cały czas nasi szczypiorniści popełniali proste błędy. Po karze dla Przemysława Krajewskiego i celnym, mocnym rzucie Tutkienitza znów na tablicy rezultatów mieliśmy remis (18:18 w 45. minucie). Polakom dopisywało jednak nieco szczęścia, świetnie w bramce spisywał się Kornecki i to biało - czerwoni wciąż osiągali minimalną przewagę (20:19, 22:20). Na minutę przed końcem spotkania podopieczni Patryka Rombla byli na dwubramkowym prowadzeniu, a to wszystko dzięki Mateuszowi Korneckiemu, który popisał się kolejną kapitalną interwencją. 

 

W dodatku w następnej akcji rywali Levy popełnił faul w ataku i stało się jasne, że to biało-czerwoni awansują na mistrzostwa Europy. Ostatecznie Polacy zwyciężyli 26:23 i mogą czekać na losowanie przeciwników w styczniowym, europejskim czempionacie.

 

Polska - Izrael 26:23 (10:11)

 

Polska: Kornecki, Morawski – Krajewski, Morawski, Łangowski, Pilitowski, Syprzak, Szpera, Moryto, Potoczny, Jarosiewicz, Przybylski, Piechowski, Dawydzik, Krieger, Chrapkowski.

 

Izrael: Appo, Cohen, Elimelech, Gerera, Hershkowitz, Levy, Pomeranz, Shkalim, Bodenheimer, Gingihasshvili, Hamami, Mosindi, Tepper, Tutkenitz, Zitler